środa, 21 marca 2012

Troszkę o herbacie i ...

Otrzymałem niedawno paczuszkę do przetestowania.
  Przyznam, myślałem o herbatach liściastych, herbaty woreczkowane do śniadania i owszem, używam.
 Do picia relaksującego: przy komputerze, czytanie, inne "prace artystyczne", czy okazjonalne to już herbata liściasta i świeżo mielona kawa.
Tak właściwie było od zawsze. Gdy byłem czynny zawodowo, to znany byłem z zamiłowania do herbat tak wśród koleżanek i kolegów, jak  i nigdy nie odmawiałem odwiedzanym klientom, którzy zawsze mieli coś ciekawego z naparów, z tych poskręcanych ciemnych liści. Kawa była na drugim miejscu, ciężko było takową dostać w ziarnach i dobrym gatunku, a dolarów łatwo dostępnych nie  było zbyt wiele.
  No i muszę przyznać, tak jak nawet chyba juz herbatki te w żółtych saszetkach traktowałem nieco cieplej, tak zaskoczeniem pełnym po pierwszej degustacji, okazała się jedna z części zawartości przesyłki.
 Pierwszej próbie poddana została jedna z czarnych herbat, a mianowicie Ceylon Gold
Woda oczywiście z butelki, miękka, zaparzenie zgodnie z przyjętymi regułami w nagrzanym najpierw zestawie, dokonany i herbata nabiera wartości użytkowych.
  No i moje Trzy Sępy dokonały pierwszej degustacji wraz ze mną. Opinia jednoznaczna: ta herbata jest superaśna, mimo że workowana.

 Zaparzona w imbryczku: delikatna goryczka, typowa dla czarnych herbat, złamana delikatnie smakiem i aromatem kwiatu orchidei, piękna barwa ciemnego bursztynu czy lipowego miodu. Ta herbata była pierwszą z kilkunastu.

 Następna próba będzie dokonana w szklance, jak typowe zaparzanie i na twardej wodzie, tej wodociągowej
O nich też napiszę.
(cdn)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz